Dlaczego inwestorzy nie pozywają krajów jeszcze częściej?

Wiedząc, jak szerokie możliwości mają międzynarodowe korporacje, aby pozywać państwa, można zadać sobie pytanie: dlaczego nie robią tego jeszcze częściej? Co czeka nas po wprowadzeniu TTIP?

Szokować może fakt, że – wedle statystyk UNCTAD – Polska zajmuje ósme miejsce na świecie wśród najczęściej pozywanych państw. Jednak dwustronne umowy inwestycyjne, które podpisała Polska, dają inwestorom szerokie możliwości pozywania naszego państwa przed trybunałami arbitrażowymi (w ramach systemu ISDS).  Dlaczego więc nie próbują oni uzyskać odszkodowań z polskiego budżetu jeszcze częściej?

Aby w pełni odpowiedzieć na to pytanie, należałoby przeprowadzić badania. Jednak znając trochę system arbitrażu inwestycyjnego, można przedstawić najbardziej prawdopodobne powody.

Dlatego, że mogą sobie na to pozwolić tylko największe korporacje

Średnie koszty prawne procesu przed trybunałem arbitrażowym wynoszą dla inwestora prawie 5 milionów dolarów (z tego 4,44 mln dolarów to średnie koszty prawników, a 0,37 mln koszty trybunału). Procesy trwają najczęściej po kilka lat. Oznacza to, że aby pozwolić sobie na wytoczenie procesu w ramach systemu rozstrzygania sporów (ang. skrót ISDS) należy mieć co najmniej 5 milionów dolarów „wolnej” gotówki do zainwestowania na kilka lat. Co więcej, nie ma całkowitej pewności, że taka „inwestycja” się zwróci.

Jaka firma może pozwolić sobie na zamrożenie kilku milionów dolarów na kilka lat? Zapewne nie będą to firmy mające kilkadziesiąt milionów dolarów obrotów. Inwestor musi operować zapewne sumami kilkuset milionów dolarów, aby mógł wygospodarować fundusze na koszty samego procesu. Dlatego na wytaczanie spraw przed ISDS mogą pozwolić sobie najczęściej tylko międzynarodowe korporacje. Mniejszych na to po prostu raczej nie stać.

Dlatego, że wymuszanie odszkodowań w ramach ISDS jest dość nową modą

Pierwsza dwustronna umowa inwestycyjna została podpisana już w 1959 roku. Jednak przez większość czasu, który upłynął od tamtego wydarzenia, nie było wiele pozwów inwestorów przeciw państwu. Pierwotnie, dwustronne umowy inwestycyjne (ang. skrót BITs), były faktycznie instrumentem chroniącym inwestorów przeciwko rażącym przypadkom niesprawiedliwości, na przykład przed wywłaszczeniem bez jakiegokolwiek odszkodowania. W czasach zimnej wojny inwestorzy musieli liczyć się z realnymi zagrożeniami tego typu.

Jednak lawinowy wzrost liczby pozwów zgłaszanych przez inwestorów w ostatnich krajach (10-krotny wzrost w latach 2000-2013) nie wziął się z faktycznego wzrostu zagrożeń dla inwestorów na świecie. Można powiedzieć, że pozywanie krajów przez inwestorów jest dość nową modą, która upowszechniła się wraz z coraz szerszą wiedzą inwestorów o tym, że mogą próbować, aby zmusić państwo do wypłacenia odszkodowania.

Coraz skuteczniejsze są zabiegi firm prawniczych obsługujących procesy w ramach ISDS, aby pozyskać nowych klientów – inwestorów skuszonych perspektywą uzyskania wielomilionowego lub miliardowego odszkodowania.

Dlatego, że nie trzeba wytaczać procesu, aby zmusić państwo do ustępstw

Złożenie wniosku o odszkodowanie w ramach ISDS nie zawsze jest najlepszą drogą dla inwestora, który wszedł w konflikt z polskimi władzami. Korporacja mająca duże zasoby gotówki:

  • może zatrudnić firmę public relations, która skutecznie przekaże w mediach racje korporacji i spowoduje, że rząd będzie pod presją, aby ustąpić;
  • może zatrudnić funkcjonującą w Polsce firmę lobbingową, która przez interwencje na odpowiednim szczeblu spróbuje spowodować, aby władze z takich czy innych względów zmieniły politykę na korzystniejszą dla korporacji;
  • może zatrudnić jednego z 15.000-30.000 lobbistów starających się wpłynąć na decyzje w Brukseli, aby któryś z organów UE podjął takie decyzje, które zmuszą polski rząd do zachowania zgodnego z interesami korporacji;
  • może skorzystać z drzwi obrotowych (ang. revolving door), czyli zjawiska polegającego na tym, że urzędnicy publiczni przechodzą do pracy w korporacjach, a wysoko postawieni pracownicy korporacji stają się urzędnikami publicznymi. Po co wchodzić w konflikt z władzami, skoro można mieć przyjaciół? (zobacz przykłady drzwi obrotowych z Unii Europejskiej)

Nie każdy inwestor zdecyduje się na wytoczenie pozwu w ramach ISDS. Na przykład, firma może obawiać się negatywnego wizerunku w społeczeństwie, gdy ludzie dowiedzą się o astronomicznych roszczeniach.

Pierwszym krokiem w arbitrażu inwestycyjnym jest zgłoszenie roszczeń. Czasem już na tym etapie państwo wycofuje się ze swoich decyzji, obawiając się ogromnego odszkodowania. Następnie firma może skorzystać z postępowania ugodowego i na drodze negocjacji uzyskać tyle, ile potrafi w konfrontacji z rządem.

Wiele spraw kończy się właśnie na tych etapach i sprawy te nie wliczają się do ogólnej liczby spraw w ramach ISDS. Dlatego w rzeczywistości inwestorzy o wiele częściej uzyskują od państwa to, na czym im zależy, niż wykazują to statystyki.

A może jednak częściej pozywają, tylko o tym nie wiemy?

Informacja o tym, że Polska była pozywana dotychczas 16 razy w ramach systemu rozstrzygania sporów jest… mocno niepewna. Tajność procesów i obowiązek polskich władz, aby nie udzielały informacji o treści procesu ani zdradzały tożsamości firm pozywających Polskę, sprawia, że trudno uwierzyć, że tylko tyle razy korporacje toczyły walkę z Polską w ramach ISDS.

Istnieje prawdopodobieństwo, że korporacje częściej pozywają Polskę, niż wynika to z oficjalnych statystyk. Zgodnie z postanowieniami dwustronnych umów inwestycyjnych i wolą inwestorów, raczej się o tym nie dowiemy.

Brak wystarczającej przejrzystości w negocjacjach TTIP każe przypuszczać, że system ISDS wcale nie będzie lepszy z punktu widzenia państw, podatników i obywateli. Dlatego umowa handlowo-inwestycyjna pomiędzy UE a Stanami Zjednoczonymi nie powinna zawierać rozstrzygnięć dotyczących arbitrażu. W przeciwnym razie nie tylko Polskę, ale i inne kraje Europy może czekać lawina nowych pozwów ze strony korporacji i koszty dla budżetu – czyli dla nas wszystkich – liczone w miliardach złotych.

Przeczytaj nasze artykuły o TTIP