Mozambik – thriller o niesprawiedliwości finansowej

Historia pożyczki udzielonej nielegalnie przez bank z globalnej Północy krajowi globalnego Południa.

Mozambik (zdjęcie ilustracyjne - rybak)

 

Aktualizacja: w lutym 2019 r. Prokurator generalny Mozambiku założył sprawę w sądzie w Wielkiej Brytanii przeciw Credit Suisse International. Może to oznaczać, że rząd Mozambiku zamierza oficjalnie ogłosić, że dług w wysokości 2 miliardów dolarów jest nielegalny. Więcej aktualności na temat sprawy nielegalnej pożyczki dla Mozambiku znajdziecie na Twitterze IGO.

Ta historia mogłaby posłużyć za kanwę thrillera. Można by się było nieźle rozerwać oglądając film o takiej fabule.

Historia Mozambiku i „afery tuńczykowej” nie jest jednak scenariuszem. I dlatego nie jest zbyt zabawna.

Zacznijmy od końca.

3 stycznia 2019 roku, w Afryce Południowej zostaje aresztowany Manuel Chang, były minister finansów z Mozambiku.

Jednocześnie, w europejskich aresztach ląduje troje byłych pracowników banku Credit Suisse: Andrew Pearse, Surjan Singh and Detelina Subeva.

W tym samym momencie, w Nowym Jorku do aresztu trafia także Jean Boustani, były dyrektor Privinvest- państwowej firmy z Mozambiku, jednego z trzech dużych przedsiębiorstw zamieszanych w aferę opisaną poniżej.

Akt oskarżenia wymienia do ośmiu innych osób podejrzanych – pięć z Mozambiku i trzy z Privinvestu. Wszystko to w związku tzw. aferą tuńczykową – nielegalnym udzieleniem pożyczki Mozambikowi przez banki Credit Suisse oraz VTB Capital, rzekomo w celu sfinansowania projektów morskich- m.in. połowów tuńczyka oraz morskich pól naftowych.

Przejdźmy do początków

W roku 2013 Mozambik otrzymuje gigantyczną pożyczkę. 2 miliardy dolarów, z oprocentowaniem na 7%. Dwa miliardy dolarów to ponad połowa rocznego budżetu tego kraju.
Kredyty zostały udzielone państwowym firmom. Już po udzieleniu pożyczek, gwarancje spłaty dał rząd Mozambiku.

Sprawa pożyczek nie została jednak uzgodniona z parlamentem Mozambiku, co czyni je nielegalnymi. O zaciągniętych pożyczkach nie wiedział także prokurator generalny kraju, były także częściowo ukrywane przed Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Dwie z trzech pożyczek stały się publicznie znane dopiero w 2016 r., kiedy sytuacja stała się nieciekawa.

Wszystkie pożyczki zostały przekazane z londyńskich oddziałów Credit Suisse oraz rosyjskiego banku VTB do Privinvest w Abu Dhabi. Firma Privinvest następnie wysyłała płatności do różnych osób.

Bankierzy którzy udzielili pożyczek, w tym samym roku odeszli z banku i… stali się pracownikami firmy Privinvest.

Co dzieje się dalej?

Firmy, które otrzymały pożyczki, szybko okazują się niewypłacalne. Wierzyciele żądają spłaty długu od rządu Mozambiku, który był przecież gwarantem. Dla Mozambiku jest to cios.
W reakcji na finansowe trudności kraju, po odkryciu pożyczek w 2016 roku MFW i międzynarodowi darczyńcy odcinają wsparcie dla Mozambiku. Obcięte zostają nie tylko możliwości zaciągania kredytów, ale także pomoc międzynarodowa, co dla tego ubogiego kraju jest bardzo poważnym problemem.

Wiarygodność Mozambiku w agencjach ratingowych szybuje w dół. Ratując się przed klęską, państwo wypuszcza obligacje rządowe, ale wykupują je głównie banki krajowe.

Wszystko to powoduje drastyczne spowolnienie jednej z najszybciej rozwijających się gospodarek Afryki. Paraliżuje inwestycje na morskich polach naftowych i zmusza rząd Mozambiku do ogromnych cięć w wydatkach publicznych- tak ogromnych, że część pracowników sektora publicznego przestaje otrzymywać wynagrodzenia.

Jednak, pomimo cięć budżetowych, państwo znalazło się na skraju bankructwa. Rok później Mozambik międzynarodowo uznano za państwo niewypłacalne.

Kto za to odpowiada czyli nikt nic nie wie

W reakcji na aresztowania bank Credit Suisse wydał oświadczenie, iż „byli pracownicy banku pracowali nad pokonaniem wewnętrznych kontroli banku, działali z motywu osobistego zysku i starali się ukryć te działania przed bankiem.” Jako instytucja nie poczuł się do odpowiedzialności.

Czy to możliwe, iż Credit Suisse nie był zaangażowany w sprawę instytucjonalnie? Trudno uwierzyć by trzech skorumpowanych pracowników mogło udzielić pożyczki w tak zawrotnej wysokości bez konsultacji i wiedzy odpowiednich organów w swojej instytucji. A jeśli tak, to jak świadczy to o procedurach kontrolnych i zabezpieczeniach szwajcarskiego banku…? (Pisze o tym organizacja Jubilee Debt Campaign tutaj)

Akt oskarżenia dowodzi, że owszem, Pearse, Singh i Subeva próbowali ukryć informacje. Jednocześnie jednak udokumentowano różne sytuacje, w których inni pracownicy Credit Suisse świadomie podążali za tym co się działo, „nie widzieli przeszkód” lub wyraźnie zawiedli w swoich wewnętrznych kontrolach.

A czy to możliwe, że udzielono kredytu bez złej woli, a tylko za niewystarczającą wiedzą?

Tego niestety też nie da się obronić. Z dokumentów oskarżenia wynika, że już w marcu 2012 roku, na rok przed uzgodnieniem pierwszej pożyczki, jeden z pracowników Privinvest przekazał pracownikowi Credit Suisse, iż projekt nie był wynikiem konkurencyjnej oferty lecz jest owocem „ustaleń na samej górze” między Privinvest a rządem Mozambiku. Także na rok przed udzieleniem kredytu w firmie Privinvest pojawiły się już zarzuty dotyczące korupcji wobec kluczowego pracownika. Akt oskarżenia stwierdza jednak, że “nie podjęto dalszego dochodzenia”.

Kto za to płaci, czyli pan płaci, pani płaci, a bogacą się bogaci

Kto zyskał na udzielanych złodziejskich pożyczkach? Na pewno bezpośredni kredytodawcy: według ustaleń, 200 milionów z 2 miliardów dolarów kredytu „wyparowało” w postaci łapówek oraz „działek” dla zaangażowanych w transakcję.

Amerykański akt oskarżenia wskazuje m.in. iż wykonawca łodzi i sprzętu w Abu Dhabi, Privinvest, “naliczył zawyżone ceny za sprzęt i usługi”, które zostały następnie wykorzystane przynajmniej częściowo, aby opłacić łapówki. Z aktu oskarżenia wynika ponadto, iż 45 milionów dolarów przypadło dla Andrew Pearse (Credit Suisse). Pearse następnie wysłał 2,2 miliona dolarów do Deteliny Subevy (także z Credit Suisse). 4,5 miliona dolarów poszło dla Surjana Singha (także Credit Suisse); 15 milionów dolarów przekazanych zostało dla Jeana Boustaniego (Privinvest). „Dola” ówczesnego ministra finansów Mozambiku, Manuela Changa opiewała na 5 milionów dolarów. 8,5 miliona dolarów, 9,7 miliona oraz 2 miliony – to sumy „przytulone” przez trzech współkonspiratorów z Mozambiku, których dane osobowe do dnia pisania niniejszego tekstu nie zostały podane do publicznej wiadomości. Także los pozostałych pieniędzy z zaginionych 200 milionów dolarów nie został podany do wiadomości – lub jest nieznany.

Straszność tej historii nie polega jednak wcale na tym, co zdemaskowano.

Tylko na tym, kto poniósł odpowiedzialność za brawurowo przyznane kredyty.

Co dzieje się bowiem, gdy bank udzieli prywatnemu pożyczkobiorcy kredytu, co do którego wie, że pożyczkobiorca nie będzie w stanie go spłacić? Taki pożyczkobiorca może zawalczyć o swoje prawa (nie jest to proste, ale możliwe) – przykładem mogą być obecne procesy związane z udzielaniem w Polsce pożyczek we frankach.

Co dzieje się w przypadku gdy oszukane zostanie państwo? Takie jak Mozambik – jeden z najuboższych krajów świata? Dodajmy, że w latach 2013-2016 państwo to zmagało się z wewnętrznym konfliktem zbrojnym oraz dwiema klęskami suszy. W takich sytuacjach (w wypadkach klęsk żywiołowych) firmy ubezpieczeniowe nie wypłacają odszkodowań, uznając iż tzw. wyższe, niezależne okoliczności unieważniają finansowe postanowienia.

Państwa będące ofiarą klęsk lub oszustw nie są zwolnione ze spłat.

Straszność tej historii polega zatem na tym, że mimo nielegalności pożyczek i ewidentnego działania pożyczkodawców ze złą wolą – Mozambik nadal musi spłacać zaciągnięte pożyczki.
Kraj pogrążył się w kryzysie. Obecnie nie wywiązuje się ze spłaty wszystkich trzech pożyczek. Za zaciągnięte nielegalnie kredyty zapłacili obywatele i obywatelki Mozambiku – drastycznie obniżonym poziomem życia z powodu cięć budżetowych.

Póki co scenariusz nie zakończył się happy endem.

Południowoafrykański adwokat pana Changa (byłego mozambijskiego ministra finansów) oświadczył, iż będzie walczył o ekstradycję swojego klienta.

Andrew Pearse, Detelina Subeva i Surjan Singh – choć na byłych bankierach ciążą poważne zarzuty – zostali zwolnieni za kaucją.

Bank Credit Suisse, mimo że z niezależnego audytu wynika, iż to on właśnie ponosi główną odpowiedzialność za udzielenie kredytów, nie został obciążony tą odpowiedzialnością. Nie umorzył mozambijskiej pożyczki lecz „z niecierpliwością oczekuje dalszej współpracy z odpowiednimi organami w celu przyśpieszenia restrukturyzacji długu”.

Firma Privinvest, której dyrektorem był Jean Boustani, która dostarczała łodzie i narzędzia do morskich projektów, zamieszana w co najmniej trzy afery związane z pożyczkami i praniem pieniędzy nie wydała nawet komentarza do sprawy. Zastanawiające jest również, że nie są dostępne bardziej szczegółowe informacje roli rosyjskiego banku VTB w tej aferze.

Historia Mozambiku jest spektakularna. Pokazuje, że pomoc rozwojowa to nie to samo co wsparcie finansowe i że pożyczka niekoniecznie przyczynia się do podwyższenia jakości życia mieszkańców i mieszkanek państwa-kredytobiorcy. Wręcz przeciwnie – może sprawiać, iż ludziom żyje się gorzej. Jest także świetnym argumentem, dlaczego kraje rozwinięte powinny umorzyć długi krajom najuboższym. Pisaliśmy o tym nie raz.

 

Ciekawe linki na ten temat:

  • link do artykułu na temat pożyczek dla Mozambiku w gazecie “The Guardian”;
  • link do artykułu EURODAD na temat kryzysu zadłużenia w Mozambiku
  • o audycie przeprowadzonym przez firmę Kroll Associates na wniosek MFW i innych darczyńców, z konkluzją iż główna odpowiedzialność za udzielenie pożyczek spoczywa na banku Credit Suisse, który jest winny namawiania do wzięcia pożyczki
  • komentarz Mozambique Budget Monitoring Forum.

 

Przeczytaj artykuły o podobnej tematyce:

, ,